wtorek, 3 lutego 2015

03.02.15

 Zima nie jest najlepszym dla bananowców i ciężko jest im zapewnić teraz odpowiednie warunki. Tej zimy mam wyjątkowo pod górkę, bo straciłem już nibypnie musa coccinea, ornata zwykła i "red flower" oraz velutina - mam nadzieje, że wiosną pojawią się odrosty. Reszta moich bananowców jakoś się trzyma może nie są zbyt reprezentatywne, ale najważniejsze to przetrwać do wiosny. Mam nadzieje, że u innych lepiej się trzymają banany, zwłaszcza te, które sprzedałem jesienią w kraju, jak i po za. Na szczęście dwa najciemniejsze miesiące są za nami i teraz powinno być tylko lepiej.
  Dodatkowo wysiałem ponad 200 nasion bananowców, więc powinienem mieć jakiś zapas, a nadwyżki sprzedam.

Musa acuminata "super dwarf cavendish" wypuszcza skarłowaciałe liście. Jest to wynik zbyt słabego oświetlenia w stosunku do wysokiej temperatury, wiosną powinno się to unormować.

Musa manzano wznowiło niedawno wzrost.

Najlepiej się u mnie trzyma musa siam ruby i to na oknie północnym

Musa acuminata "dwarf cavendish" ma dziwne objawy, a mianowicie liście są wyblakłe, bardzo delikatne i składają się dwie połówki do siebie. Nie umiem zdiagnozować problemu, na pewno nie jest to wina żadnych pasożytów.

 Mam jedną uwagę na podstawie swojego krótkiego doświadczenia, jeśli trzymasz zimą banany w domu, w dosyć ciepłych warunkach to chociaż, co dwa tydzień podlej je z nawozem. Teoretycznie zimą nie powinno się tego robić, ale one lepiej sobie radzą. Oczywiście to jest na moich empirycznych obserwacjach, a nie poparte żadnymi dokładnymi badaniami.

 Dodatkowo chciałbym się pochwalić częściowo udanym eksperymentem, jednak to dopiero "II faza", ale relacje będę starał się zamieszczać na bieżąco.  
Około 26 listopada zauważyłem, że mój ensete ventricosum w piwnicy gnije, niestety nie było dla niego ratunku już. Więc postanowiłem powtórzyć doświadczenie z sezonu 2013/14 i przygotowałem go tym samym sposobem do wytworzenia kalusa, jak wtedy e.v. maurelli  (można to TU poczytać). Zrobiłem to dokładnie 28.11.14 i usunąwszy merystem wierzchołkowy, wsadziłem do donicy z ziemią, do środka rośliny nasypałem również ziemi, aby przyśpieszyć gnicie. I wstawiłem wtedy do garażu (półmrok, temp. ok 15 stopni C). Nie było żadnych reakcji to przyniosłem do swojego pokoju 25.01.14 (jasno, temp. >20 st. C). I z nim czekam dalej.
 Jednak chciałem poświęcić jeszcze e.v maurelli tej samej wielkości i w tym samym wieku, ale robiąc to inną metodą. Lecz najpierw chcę wyjaśnić na czym polega ten sposób rozmnażania ensete, bo obiecałem to pewnej Pani z Forum Ogrodniczego.A więc jeśli uszkodzi się roślinę lub posiada ona jakąś ranę wytwarza  tkankę przyranną (kalus), która zabezpiecza to miejsce przed czynnikami zewnętrznymi, ale kalus jest także jest początkiem embriogenezy somatycznej, czyli jest wstanie pobudzić roślinę do przejścia przez fazy rozwoju zarodkowe, dzięki której roślina wytwarza nowe organy czy nową roślinę, co to ostatnie dotyczy właśnie ensete ventricosum. Najpierw jest kalus, a po kolejnych od różnicowaniach nowe, inne tkanki np merystem wzrostu pędu i korzenia. Mam nadzieje, że wyjaśniłem i niczego nie pomieszałem.
Wracając do temu e. v. maurelli to najpierw ściąłem nibypień.
Następnie podzieliłem dokładnie na pół.
A później na te połówki znów na dwie takie same części. Dzięki temu uzyskałem cztery takie same ćwiartki, postawiłem dwie z nich oprószyć cynamonem (jest bakterio i grzybobójczy, zawsze cięcia po odrostach nim nacieram u musa), chciałem sprawdzić, jak bardzo je spowolni. A dwie zostawiłem normalnie i tak jedna para mieszana trafiła do garażu od 09.12.14 do garażu (ok 15st. C), zaś druga para o mojego pokoju (powyżej 20st. C). Jednak 25.01.15 parę z garażu również zabrałem do pokoju, ponieważ ciepło przyśpiesza znacznie rozmnażanie, ponieważ 18.01.15 z połówki "normalnej" odtworzyła się jedna zdrowa roślina. Która wtedy wyglądała tak:
A dziś już prezentuje się całkiem zgrabnie.

Lecz to jest tylko jedna roślina, a ćwiartka "cynamonowa" właśnie wypuszcza kilka młodych potomków.

Teraz wzrost powinien być dosyć gwałtowny. Na pewno duży wpływ ma ciepło na przebieg rozmnażania, ale ciekawi mnie czy to przypadek, że w jednej ćwiartce wytworzyła się jedna roślina potomna, zaś w drugiej kilka, bo przecież podzieliłem je relatywnie równo. Pozostaje czekać na pozostałą "dwójkę" i jak potoczą się sprawy ze zwykłym ventricosum.





5 komentarzy:

  1. Ta zima nie jest najlepsza również dla moich bananowców, ponieważ maurelli oraz musella w mieszkaniu nie przeżyły…
    Na szczęście velutina bardzo dobrze sobie u mnie radzi więc jak wyda odrosty to się podzielę :)
    Gratuluję rozmnożenia maurelli! Niedługo będziesz miał ich niezłą gromadkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I mniejsza roślina tym mniejszy problem. Maurelli definitywnie woli zimować w chłodnym o muselli się nie wypowiadam, bo nie miałem styczności. Cieszę się, że chociaż velutina Ci się trzyma i dzięki. Na wszelki wypadek postanowiłem zostawić sobie bulwy bananów, które mi padły bo może odbija na wiosnę, kto wie.
    Nie dziękuje ; ) Zobaczymy, co z tego będzie. Najbardziej ciekawi mnie zwykły ventricosum :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia życzę i czekam na kolejne wpisy:)
    Dokładnie mój drugi maurelli stoi w temp ok 10*C i bardzo dobrze wygląda:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziękuję ; ) Niedługo pojawi się ze wszystkimi bananami podsumowanie.
    To przynajmniej mamy podparte wszyscy swoimi doświadczeniami z maurelli najlepszy sposób i mam nadzieję, ze Ci przezimuje, bo powinien mieć już całkiem fajne rozmiary osiągnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! :) w przypadku niektórych roślin jesteś pionierem w Polsce więc trzeba przetestować je empirycznie w naszym klimacie. Powodzenia życzę:)

      Usuń